Na temat wczorajszego meczu przeczytałeś już chyba wszystko. A jeżeli nie to z pewnością usłyszałeś… od kolegi na chacie, od kolegów w pubie, od przypadkowych gości na szludze podczas przerwy, od kolegi na trybunach Stadionu Śląskiego, włącznie z „ruską ku*wą”, która leciała na repeacie, od swoich wszystkich kolegów, którzy mimo trzydziestki na karku dalej wierzą w debiut w Ekstraklasie, od sąsiadki, sąsiada, wujka z wąsem, który przewidział skład i ustawienie i tak dalej i tak dalej… Samo życie, prawda? Tak jak wczoraj… Życie na trybunach jak i na murawie. Mamy to. Mamy Selekcjonera, przez duże „S”. Mamy Selekcjonera, który zdążył już podzielić jak i scalić całą sportową Polskę. Mamy gości, którzy nie są chłopcami z pierwszej łapanki i w końcu udowodnili na co ich stać tworząc kolektyw. Piszę w końcu, ponieważ mimo awansu dalej uważam, że parę ogniw nie dojeżdża, ale na głębszą analizę przyjdzie czas. Pozytywnie zazdroszczę wszystkim, którzy wczoraj wybrali się do Chorzowa na mecz i przeżyli coś, czego nie zapomną do końca życia. Nie owijajmy w bawełnę, takich emocji nie było od karnych na Euro 2016. Halo mobilki… wróć. Halo ZIP SKŁAD, WIDZIMY SIĘ W KATARZE !!!
Żyjemy w Polsce. Ameryki nie odkryłem, wiem. Ale chyba tylko u nas możliwy jest taki rollercoaster jaki miał miejsce ostatnimi czasy w reprezentacji. Począwszy od siwego bajeranta, który namieszał jak była na mieście, przez wybór selekcjonera, który nie dla wszystkich był wyborem trafnym. Żyjemy w Polsce. Tutaj nigdy nie dogodzisz. Przez sytuacje na wschodzie i mecz z Rosją (to siedzi w głowie, a jak nie masz głowy to możesz mieć najsilniejsze nogi na świecie, a przegrasz), przez mecz ze Szkocją… przepraszam meczyk, bo do meczu to było daleko zważywszy na to jak pokazaliśmy się w tym sparingu. Przez kontuzje Milika, Piątka, Salamona. Przez te nieszczęsne wahadła, których osobiście nie potrafiłem i dalej nie potrafię zrozumieć, oczywiście poruszamy się cały czas po reprezentacji, żeby zaraz nie było niedopowiedzeń. Przez zaledwie kilka jednostek treningowych Czesława Michniewicza, który wychodząc wczoraj 4-3-2-1 umiejętnie ukrył nasze braki i pokazał jak w to się gra. Przez odsunięcie Recy i Krychowiaka, o którym jeszcze będzie wzmianka w felietonie, spokojnie. Przez to wszystko ten sukces tak cieszy. Serio. Ten sukces, ten wynik, ta energia, ten background chociażby z Cashem, jego rodziną, imprezką i wódeczką – po prostu cieszy. Oczywiście, że gdyby nie było wyniku to tutaj poszło by wiadro zimnej wody na głowę i śmieszkowanie zeszłoby totalnie na bok. Oczywiście. Ale wynik jest. I jest zero z tyłu. I nie mogę napisać, że nie było stylu. II połowa? Nie pamiętam takich 45 minut. A dokładniej 18stu, które minęły jak 30 sekund po strzeleniu bramki na 2:0. Nie chce wiedzieć co działo się w tym momencie na stadionie bo zżera mnie na samą myśl, że ominąłem spotkanie, o którym będziemy mówić jeszcze bardzo długo. Spotkanie, w którym Szczęsny w końcu zagrał w reprezentacji na miarę swojego klubowego CV. Jestem jego fanem od double savea Kuyta w meczu z Liverpoolem. Występował wtedy chyba z numerem 13 na plecach o ile dobrze pamiętam. To było setki lat temu. Ale w reprezentacji to jest inny gość. Owszem ma interwencje na poziomie światowym, ale ma też babole, które nie powinny mieć miejsca. Mówiąc „Szczęsny w reprezentacji” nigdy nie kojarzyło mi się to ze stabilnością i spokojem w tyłach. Do wczoraj. Oczywiście ten mecz też tak się ułożył. Ale nie interesuje mnie to za bardzo. Był pewny w tym co robił, miał kilka mocnych interwencji, jest zero z tyłu kropka. Brawo. Bielik było parę strat, ale chapeau bas dla Czesława Michniewicza za ustawienie w obronie, za Twoje wprowadzanie piłki do środka, co pokazywałeś już dawno temu, że to po prostu to masz. Bardzo mnie to cieszy, masz miejsce? Prowadź! Glik? Tytan, tytan i jeszcze raz tytan. Kłaniam się nisko. Bednarek, Bereszyński serducho zostawione. Bereś z prawą nogą na lewej stronie, można? Panie Reca, ja nie chcę być niemiły, ale TJMMNW to nie cukiernia… Możesz Pan buty wiązać Bereszyńskiemu. Cash? Inna liga. Powtarzam to za każdym razem. Nogi nabite jak karabiny, odejście, gra z pierwszej, przegląd pola, harówa, tak spadł nam z nieba gość, bo myślę, że na luzingu dostałby aktualnie powołanie do reprezentacji Anglii. Moder? Top. Góralski? Góral swoje. Kości trzeszczały, trawa była rwana, kartonik. Ale nic nie umniejszam to komplement i tęskniłem za tobą gościu w tej reprezentacji! Krychowiak? Zrobiłeś karnego, tak. To też jest sztuka, ale to akurat masz nie od dzisiaj, że idziesz w zastawkę, przeciwnik doskakuje, faul, wolny czy też jedenastka. Ostatnimi czasy nie wychodziło i to dosyć często i robiłeś to Panie Grzegorzu w bardzo głupich miejscach na murawie, ale bije się w pierś. Wszedłeś, zrobiłeś wapno, kolega Robert wykorzystał 1:0. Salut. I teraz na sekundkę zwolnijmy. O mojej sportowej miłości do Lewandowskiego z przyczyn wiadomych wie już chyba nawet sąsiadka z trzeciego. Okej. Ale będąc w stu procentach obiektywnym, uważam że prócz wapna, które wykorzystał to za dużo nie wniósł. Grał lepsze mecze, a patrząc na to co robili jego koledzy na murawie uważam, że wiele razy mógł zachować się lepiej. Czy to przy piłce na lewą do Casha czy walce z chłopem w rogu boiska. Zieliński? Moim zdaniem, podkreślam to jest tylko i wyłącznie moje zdanie, prócz odbioru i bramki nie pokazał nic ponad. Bramka el fenomeno jak Ronaldo w 2002, żeby nie było. Jest to jeden z moich ulubionych piłkarzy tak nawiasem mówiąc. Ale dlaczego o tym piszę w ten sposób i dlaczego na końcu zostawiłem piłkarza z numerem 17. Bo ten chłopak, który jest 99 rocznik, wczoraj wszedł i zrobił nam mecz. Most valuable player 100%. Plejer, którego Sousa nie widział u siebie w składzie, czego nie jestem w stanie zrozumieć. Znajdźcie mi proszę piłkarski aspekt, który rzutował na taką, a nie inną decyzję siwego ha tfu bajeranta. Dziękuje. Sebastian Szymański piłkarz. Stałe fragmenty gry, przegląd pola, prowadzenie piłki, to jak się zabrał w polu karnym co piłka przeszła Lewego i wylądowała nieczysto u Casha. Klasa, klasa i jeszcze raz klasa. Brakowało mi Ciebie Sebastian w składzie i dałeś świeżość w środku pola.
Reasumując, wczoraj było wszystko. Były błędy, były kartki, były bramki, było wapno. Była walka i przemyślana taktyka selekcjonera. Tu nie było przypadku. Dlatego w ostatnim akapicie chciałbym ukłonić się w pas i powiedzieć krótko. Panie Michniewicz – dziękuję. Bo co też ten Michniewicz mógł zrobić przez ten jeden tydzień? Dodajmy do tego mecz ze Szkocją, dyspozycję piłkarzy i kontuzje. Dodatkowy smaczek w postaci ostatniego wygranego meczu w 1991 roku… No co miał zrobić? Ustawić ten zespół tak jak widzieliśmy i wygrać go. I tak się stało. I nie pamiętam takich emocji jakie towarzyszyły na twarzy selekcjonerowi. Nie pamiętam drużyny, która tak dobrze wywiązywała się ze swoich obowiązków na murawie. To jak Czesław Michniewicz ustawił zespół i jak mentalnie do tego podszedł i przekazał ten mental chłopakom – chapeau bas. Losowanie MŚ 2022 w piątek. Czekam.