Po pierwszych trzech kolejkach na Wyspach dzieje się więcej niż w 1649 odcinku „Na Wspólnej” kiedy to Maria obiecała kupić Ziębie nowy telewizor, serio. Manchester United wygrywa swoim podwórku z Liverpoolem, Leeds pokonuje The Blues 3:0, Brighton pakuje 2 bramki West Hamowi, a Arsenal z kompletem oczek siedzi na krzesełku, nóżka na nóżkę, fajeczka i okulary na nosie. Jakby tego było mało to Wolves, Everton, Liverpool oraz WHU i Leicester nie wygrali jeszcze spotkania w bieżącym sezonie. Mitrović ma więcej zdobytych bramek (3 trafienia po 3 meczach) niż podczas swojego poprzedniego romansu z Premier League… a mecz Newcastle z Manchesterem City to mocny kandydat do starcia sezonu. Przypominam, że za nami dopiero 270 minut na angielskim podwórku. Nie trzeba tutaj podkładać żadnych memów z tekstami, że zaraz się rozkręci. To jest Premier League, tutaj nie nadążysz – nie tylko na murawie!
Jakbyś musiał/musiała odpowiedzieć na jedno zajebiście, ale to zajebiście ważne pytanie… i nie chodzi o to co chcesz w życiu robić, tylko o wydarzenie z zeszłego weekendu, to odpowiedź nie będzie zerojedynkowa. Pomijając klubowe sympatie uważam, że wygrana Czerwonych Diabłów z zespołem z miasta Beatlesów to rzecz, na którą należy zwrócić uwagę. Mimo, że przed meczem wiedzieliśmy o absencji Darwina Nuneza i problemach zdrowotnych chociażby Diogo Joty, to patrząc poprzez pryzmat dotychczasowej formy chłopców Erika Den Haga, jest to wydarzenie. Tutaj można puścić oczko, że potężny Harry Maguire nie wystąpił w podstawowej XI, ale nie o to chodzi. Chociaż jak popatrzymy na to co w linii obrony robili Varane z Lisandro Martinezem, to chyba jednak to oczko byłoby zbędne. Ale do brzegu.
Po pierwszych dwóch kolejkach był moment, że Man Utd byli ostatni w tabeli. Oczywiście to dopiero początek sezonu i nie ma co się zbytnio wczuwać, ale pewne wnioski jak chociażby pomysł na grę danego zespołu można zauważyć bądź też nie. I tego pomysłu przez 180 minut nie było. No nie było i nikt mi nie wmówi, że Manchester United dostał od Brighton i Brentford bo zabrakło szczęścia. Tam nie było gry w piłkę. I przychodzi dzień kiedy na Old Trafford przyjeżdża Liverpool. Po takim wejściu w sezon chyba nawet wróżbita Maciej nie wkręcałby kitu, że Czerwone Diabły mogą ugrać ten mecz. Z całym szacunkiem oczywiście dla obu zespołów, chodzi po prostu o beznadziejną grę przez dwa pierwsze starcia, a w zasadzie brak jakiejkolwiek gry. Nie będę streszczać spotkania bo zapewne je oglądaliście, ale jest to z pewnością wydarzenie, które należy odnotować. Mam nadzieję, że mecz tego kalibru postawi na nogi Man Utd. Na północ Anglii mi daleko, ale jest to za duży klub na to, by wychodzić na boisko i dostawać lanie, tak po prostu.
Zanim przejdziemy do tego co czeka nas w nadchodzącej odsłonie angielskiej ekstraklasy należy jeszcze szepnąć słówko o meczu, który miał miejsce na St James’ Park. Mógłbym tu rzucić klasykiem „O Matko Boska przecież to jest w ogóle niepojęte” i postawić kropkę. Odpalasz telewizor, „kwadrans studencki” skurczony do 5 minut bo jeszcze trzeba zrobić herbatkę i odwiedzić toaletę, patrzysz 0:1. Pierwsza myśl? Zgodnie z planem. Mistrz Anglii wygrywa ze Srokami, nie ma w tym nic nadzwyczajnego. Po 23 minutach od pierwszej bramki zaczyna się spektakl. Bramka Almirona, VAR, zaliczone. 9 minut od wyrównującej bramki nazwisko Wilson pojawia się na liście strzelców. Stadion oszalał. Trybuny żyły tak intensywnie, że przypomniały mi się stare czasy kiedy myślałem, że futbol to naprawdę romantyczna dyscyplina. Kiedyś tak było, ale to temat na oddzielny tekst. Z 0:1 robi nam się wynik 2:1 i w tym momencie trzeba napisać wielkimi literami jedno nazwisko – SAINT-MAXIMIN. Chłopaku co Ty akcje tam robiłeś, to takich nawet na osiedlu chyba nie robiła Molesta w 97 roku (Ps osiedlowe akcje do dzisiaj na słuchawkach). Niesamowity to mało powiedziane. Był wszędzie, dogrywał soczyste kule, skracał linie, dużo widział, wchodził do środka jak po swoje. Tak się dzisiaj gra w piłkę. Brawo. Ale lecimy dalej. 59 minuta? David Beck… przepraszam pomyliłem nazwisko, ale postura podczas składania się do strzału wypisz wymaluj. Przed Państwem Kieran Trippier. Po takiej bramce wychodzisz na miasto i nic nie musisz. Ronia tu, ronia tam, no siema siema, przepraszam ale nie mam czasu (musicie sobie to zwizualizować, wiem że dacie radę😊) Strzał z rzutu wolnego stadiony świata! 6 minut później brama Haalanda, 4 minuty później brama Silvy! Ludzie kochani Rollercoaster lepszy niż Hyperion! Ostatecznie mecz zakończył się remisem 3:3 i trzeba to powiedzieć głośno. Murowany kandydat do starcia sezonu!
Nie dam sobie ręki uciąć jak w jednym z filmów reżyserii Olafa Lubaszenki, ale wierzę, że Premier League w ten weekend również nas zaskoczy. Zaczynamy klasycznie od godziny 13:30 czytaj ten mecz na kuponie trzeba ominąć szerokim łukiem jak Kajetanowicz. Mecze rozgrywane w sobotę o tej porze to jakaś inna galaktyka, myślę że tłumaczyć tutaj nic więcej nie trzeba – tam się może wydarzyć dosłownie wszystko!
Od godziny 16:00 czekają na nas takie smaczki jak między innymi starcie Chelsea z Leicester. The Blues będą chcieli zapomnieć szybko o ostatniej ligowej porażce i pokazać pazur przez swoją publicznością. The Foxes? The Foxes mogliby zacząć zbierać punkty bo póki co to tak średnio bym powiedział – jak to mawia internetowy klasyk. Jamie Vardy oficjalnie przedłużył kontrakt z Lisami do 2024 roku. Jakby strzelił w najbliższą sobotę, a najlepiej jakby ta bramka była zwycięska, to myślę, że po raz kolejny dałby pretekst kolegom z zespołu by wpadli do niego na chatę.
Prócz starcia na Stamford Bridge myślę, że warto zawiesić oko na Etihad. Obywatele będą podejmować na swoim podwórku Crystal Palace, a historię każdy zna i wie, że Orły lubią latać nad niebieską częścią Manchesteru. Derby Londynu? Chyba nie można sobie wyobrazić lepszego zakończenia soboty. No może i można… ale derby to derby!:)
W niedziele Aston Villa będzie podejmować u siebie West Ham. West Ham, który po wcześniej wspomnianych 270 minutach, zajmuje ostatnie miejsce w tabeli. Fani Młotów z pewnością nie tak wyobrażali sobie rozpoczęcie nowego sezonu, ale jak to mówi stare porzekadło – nie ważne jak zaczynasz, ważne jak kończysz. Czwarta kolejka Premier League zbliża się wielkimi krokami. Zostały już ostatnie godziny. Dla wszystkich na stadionach jak i przed telewizorami życzę miłego i udanego weekendu.