Po przerwie na reprezentacje wracamy do tego co lubimy najbardziej. Wracamy na Wyspy. Wracamy do baru, w którym serwują nasze ulubione trunki, a futbolówka lata intensywniej niż ostatnimi dniami social media.
Jeżeli chodzi o te polskie to głośno mówić nie trzeba, przede wszystkim o formie Pana Piłkarza Roberta Lewandowskiego – bo inaczej wręcz nie pasuje, Pana przed duże „PE” nie mylić z Panem Duże Pe – oraz stanie murawy na Stadionie Narodowym, którą chyba można by porównać do formy Świętych w tym sezonie. Jeżeli chodzi o media na Wyspach? The Special One proszę Państwa. Tottenham Hotspur z Portugalczykiem na ławce trenerskiej? Nie ma rzeczy niemożliwych. Ale jak już usiedliśmy przy ladzie, jak już trunek w postaci angielskiej ekstraklasy napełnia się po sam brzeg, z deserkiem na tacy czytaj Mr Mou w roli trenera Kogutów, to czego można chcieć więcej? Ooh, it makes me Wonder…
Sobota, godzina 16:00, Emirates Stadium.
Dlaczego Arsenal, skoro meczem otwierającym tę kolejkę jest bardzo ciekawe spotkanie rozgrywane na Dean Court, gdzie miejscowe Wisienki podejmować będą Norweską łajbę z Manchesteru? A no dlatego, że to co się ostatnio dzieje w obozie Kanonierów to trochę cyrk i akcje, które w latach 90’ raczej miejsca by nie miały, a jeżeli… to szybciutko zostałoby wszystko wyjaśnione. I jest to temat gorący i jakbym rzeźbił teksty w jakimś periodyku to pewnie dostałbym awans w postaci poklepania po ramieniu, że odwaliłem kawał dobrej roboty, z dystansem wiadomo. Ale wracamy do ekipy z północnego Londynu. Takie akcje raczej miejsca by nie miały. Począwszy od piłkarzy po trenera. Poprzedni mecz z Crystal Palace pokazał tylko, że na Emirates mają niezły burdel. Prowadzić 2:0 już w 9 minucie spotkania i nie dowieźć wyniku? Z całym szacunkiem do CP bo to naprawdę solidny zespół, z paroma asami, które przez zniszczony rynek finansowy zapewne polecą dalej jak to czasami bywa z ptakami, ale jeżeli chcesz się bić o najwyższe cele, to takie wpadki nie mają prawa mieć miejsca. Owszem był VAR, są zwolennicy tego cacka, które weszło od tego sezonu na Wyspy, są również oponenci – tak ten świat się kręci w każdej kwestii, wiadomo – ale ta gra na VARze się nie opiera, tu trzeba biegać, strzelać, na pier…. Ale do rzeczy. Mr Xhaka. Mr Captain. Przywódca, wodzu, pierwszy front, opaska, która wcześniej… a no to, że AFC nie mają szczęścia do kapitanów drużyny, to raczej wątek na oddzielny artykuł, ale wtrącić chciałem, że ta opaska widziała takie nazwiska w drużynie, że po prostu nie wypada pewnych rzeczy robić. Ja wiem, że czasy takie, a nie inne. Ja wiem, że futbol to biznes co jest przykre, ale patykiem nurtu rzeki nie zatrzymasz. Ja wiem, że dzisiaj wszystko jest ładne i piękne na Instagramach, a później spotykasz się z lachą i kminisz, który badyl ładniejszy, czy ten który trzymasz w ręku, czy ten który przyszedł. I podobnie jest na social mediach piłkarzy, które mamy na wyciągnięcie ręki.
Moi drodzy piłka klubowa po przerwie smakuje dwa razy lepiej. Tego tłumaczyć chyba nie trzeba. Jeżeli dodamy do tego powrót Jose Mourinho na ławkę trenerską co wiąże się z wysłaniem na bezrobocie Pana Pochettino, można powiedzieć jedno. Pikantniejszego dania w ten weekend nie zjesz nigdzie. Ale to nie wszystko! W 13 kolejce angielskiej ekstraklasy przed nami taki smaczki jak derby Londynu WHU – Spurs, spotkanie Kanonierów, którzy na swoim podwórku podejmować będą zespół z Janem Bednarkiem w linii obrony oraz mecz, na który zaproszeń specjalnych wysyłać chyba nie trzeba… Manchester City – Chelsea!
A więc siadamy wygodnie przy ladzie, u kumpla na kanapie czy na stadionach i lecimy z tematem! Premier League is back!
West Ham – Tottenham, sobota godzina 13:30.
Pisząc to mam ciarki. W tle lecą Stonesi, kawałek Jumpin’ Jack Flash wersja live i wyobrażam sobie jak w sobotę od samego rana angole zapięci pod samą szyje w swoje koszulki POLO zbierają się jeden po drugim, chałupa po chałupie i lecą z buta na metro, z metra na stadion, po drodze łojąc stellę i kręcąc kiepy. Oczywiście to już nie ten sam klimat co w latach 90’ (tłumaczyć chyba nie trzeba, bo wielokrotnie poruszaliśmy ten temat w Internecie w luźnych postach), ale jeżeli masz bujną wyobraźnie, a masz bo inaczej by Cię tu nie było, to wiesz o co chodzi. Tak więc w sobotę o 13:30 obieramy kierunek na Stadion Olimpijski w Londynie. Mourinho ze swoimi Kogutami za dużo czasu nie miał, bo tak naprawdę były tylko dwa dni na bliższe poznanie zespołu (w sposób bezpośredni), ale myślę, że skazany na porażkę w tym meczu nie jest. Przynajmniej w teorii. W przeszłości odnosił wiele sukcesów w spotkaniach przeciwko Młotom, pokonując ich 11 razy we wszystkich rozgrywkach. Chyba leży M(O)U ten zespół jak nam T-shirt TJMMNW na barach. Jako menadżer pokonał tylko trzy kluby częściej. Najwięcej zwycięstw miał przeciwko nowemu pracodawcy (13 razy), więc chyba nas to nie dziwi, że zespół z Północnego Londynu dał mu szanse by popchać ten wózek. Jak historia pokazała, Portugalczyk lubi pierwsze spotkania w nowej robocie. Kiedy wrócił do The Blues w 2013 pokonał Hull City dwa do zera. Kiedy przeszedł na Old Trafford w 2016 roku wygrał przed swoją, nową publicznością 3:1 w meczu przeciwko Bournemouth. Czas na Tottenham i mecz z WHU. Czy zaryzykowalibyście „czystą dwójeczkę” czy Mou podtrzyma passe pierwszych meczów? Czas pokaże. Mecz ten otworzy nam trzynastą kolejkę angielskiej ekstraklasy!
Po derbach Londynu za żadne skarby nie odchodzimy od lady! Dlaczego? Sobota godzina 16:00 Arsenal – Southampton Proszę Państwa. Według bukmacherów w roli faworyta stawiany jest oczywiście zespół prowadzony przez Pana Emerego, ale pamiętajmy, że murawa wszystko zweryfikuje, a Kanonierzy zdążyli już pokazać nam parę razy w tym sezonie, że aktualnie Armatki to mają chyba tylko na piersi. Z całym szacunkiem do Arsenalu oczywiście! 12 meczów, 17 punktów, 16 bramek strzelonych, 17 straconych, ostatnie pięć meczów to zwycięstwo dwa remisy i dwie porażki. Porażki z Sheffield i Leicester. Jak do meczu z The Foxes przyczepić się nie można bo nie przez przypadek znajdują się na drugim miejscu tabeli i grają w piłkę, po prostu, tak porażki na Bramall Lane tak po prostu być nie powinno. Nie chodzi tu o brak szacunku do przeciwnika, wręcz przeciwnie! Ale jeżeli chcesz się bić o najwyższe cele, z beniaminkiem punktów tracić nie możesz. Mimo, że są to jedne z cięższych spotkań. Albo wygrywasz, albo pokazujesz całemu światu, że to jeszcze nie czas by równać się z najlepszymi. Szczególnie w przypadku Arsenalu, który nie oszukujmy się, w tym sezonie naprawdę w głupi sposób gubi punkty po drodze. Święci? W tym sezonie Soton bliżej piekła niż nieba. Kolor czerwony w tabeli oznacza jedno, strefę spadkową. Oczywiście do końca sezonu jeszcze droga długa i kręta niczym do lokum na weekendzie, ale po 12 spotkaniach w angielskiej ekstraklasie, zespół Ralpha Hasenhüttla, znajduje się na przed ostatnim miejscu. 8 punktów w 12 spotkaniach? Brzmi jak żart. 11 strzelonych bramek przy 29 straconych? Brzmi jak żart, 2 zwycięstwa, 2 remisy, 8 porażek? To naprawdę brzmi jak żart. Co stało się z zespołem Świętych, który jeszcze trzy sezony temu, pod koniec sezonu był w pierwszej połowie tabeli? To, że szkółkę mają jedną z lepszych w Europie wie każdy, to że lubią rozbierać ten zespół również, ale w zasadzie jest to dobre pytanie, bo z meczu na mecz w tym sezonie wygląda to co raz gorzej. Ale spotkania tych obu zespołów wróżą nam jedno. Bramki. Jak historia pokazała w ostatnich pięciu spotkaniach pomiędzy Arsenalem, a Southampton padło łącznie aż 16 bramek. Daje nam to średnio 0,3 bramki na mecz. W ostatnim ligowym starciu tych zespołów, zwycięsko wyszli Londyńczycy pokonując Soton 2:0. Bramki strzelali wtedy Mr Lacazette oraz nieobecny aktualnie w kadrze Kanonierów Mr Mkhitaryan. Jak będzie w tę sobotę?
A na deser Proszę Państwa starcie dwóch wielkich marek. Dwóch geniuszów na ławce trenerskiej (tak, zaryzykuję stwierdzeniem, że Pan Frankie to geniusz – innych do tych największych na ławkę nie biorą). Starcie dwóch zespołów, które łącznie w tym sezonie po 12 meczach miałyby 51 punktów. Chelsea? Życiówa. 5 ostatnich meczów komplet punktów. City? 5 ostatnich meczów trochę gorzej bo 3 zwycięstwa i 2 przegrane, ale to jest Pep Guardiola, to są The Citizens. Przy starciu takich filarów wchodzą inne zasady, emocje, trybuny, otoczka, PR na poziomie tego z najlepszego FP w polskim Internecie (z dystansem wiadomo). Przy starciu takich filarów to po prostu święto futbolu. Każdy tym żyje, mówi, chce to oglądać. Dlatego też często gęsto mecze tego pokroju są bardzo ciężkie do wytypowania, a dla sympatyków konkretnych drużyn czasami po prostu do oglądania. The Blues w tym sezonie udało się już strzelić 27 bramek, przy czym stracili ich o 10 mniej. Manchester City ukąsił rywali 35 razy, tracąc bramek 13. Ale jest ważniejsza statystyka. W ostatnim ligowym starciu pomiędzy tymi zespołami, Obywatele wygrali z The Blues aż 6:0. Z pewnością przyjezdni mają coś do udowodnienia, dlatego też w sobotę o godzinie 18:30 słyszymy się na łączach, widzimy się w barach, a kto kolęduje po Etihad Stadium, to miejmy nadzieję, że zobaczy więcej niż 2.5 bramki na mecz i będzie to spotkanie, które nie skończy się jedną notką na tablicy.
Do usłyszenia w sobotę po pierwszym gwizdku!