Weekend bez klubów? Tak to możliwe, bo nikt tutaj nie mówi o baletach i pompowanych ustach jak pieniądze w Newcastle. Weekend z reprezentacją? To już za nami. Po zmaganiach naszych Orłów w meczach z San Marino i Albanią wiemy już chyba wszystko. Włącznie z tym, że według Franciszka Smudy kadrze Sousy brakuje stabilizacji. Ale wiemy jeszcze jedno, że przed nami ósma odsłona angielskiej ekstraklasy, a w niej ze stabilizacją problemu nie mają… no chyba, że mówimy o pulsie, bo tego nie ogarniesz podczas oglądania soczystych bramek i idealnie skrojonych rogalików. Zapraszam do lektury!
W poprzedniej kolejce na Wyspach padło łącznie 23 bramki. Daje nam to średnio 2,3 gola na mecz. Spotkanie, które otworzy nam ósmą kolejkę to starcie Watfordu z Liverpoolem. O czym na pewno warto wspomnieć? O ostatnim starciu pomiędzy tymi zespołami. 29 lutego 2020 roku byliśmy świadkami zwycięstwa The Hornets nad zespołem z miasta Beatlesów. Z jednej strony za dużo to nie wnosi do życia, bo historia już nie raz pokazała nam wszystkim, że w Premier League może wygrać każdy, nawet Arsenal! Ale pamiętajmy o tym, że była to kolejka numer 28, do której to Liverpool od początku sezonu nie przegrał ani jednego spotkania. The Invincibles vol 2? Halo Mr Sarr, halo Mr Deeney robota jest do zrobienia. Myślę, że Jurgen Klopp z pewnością pamięta ten mecz, a jeżeli nie to na pewno wie, że Watford nie są chłopcami z pierwszej łapanki. Ale to już historia. Troy Deeney nie gra już na Vicarage Road, ale za to Ismaila Sarr punktuje i robi to dobrze. W tym sezonie ma na swoim koncie 4 trafienia. Jak to wygląda liczbowo jeżeli chodzi o kluby? Watford słabo. Nie owijajmy w bawełnę, no chyba że w tą najlepszej marki. Na otwarcie sezonu wygrana z The Villans 3:2, następnie porażka z Brighton na wyjeździe 2 do jaja. 1:0 w plecy ze Spurs, 0:2 w plecy na swoim podwórku z Wolves, wygrali z Norwich na wyjeździe 1:3, ale to raczej problemem w tym sezonie nie jest bo Kanarki ewidentnie nie wyleciały z klatki. Później 1:1 z Newcastle i przegrana z Leeds. No szału nie ma. Po 7 kolejkach Watford zajmuje 15 pozycję w tabeli, a ich bilans bramek wynosi 7:10. Liverpool? Liverpool swoje. Drugie miejsce w tabeli, punkt straty do lidera, a za sobą starcia między innymi z wcześniej wspominanym liderem Chelsea oraz Manchesterem City. Jakbym miał typowiać wynik meczu to powiedziałbym, że Liverpool wygra i straci bramkę czyli klasycznie BTTS + 2. Ale wiadomo, że jeden by nie wszedł. Z racji tego, że jest to mecz o godzinie 13:30, a kumaci wiedzą co jest grane i wcale nie chodzi w tym wypadku o futbol, zaryzykowałbym może stratę punktów ekipy Kloppa? Ale patrząc poprzez pryzmat formy Watfordu to raczej abstrakcja. Bukmacherzy na Wyspach w roli faworyta stawiają na zespół The Reds. I tego się trzymajmy jeżeli chcemy odwiedzić lokum.
Drugim starciem, na które wysyłać specjalnych zaproszeń myślę nie trzeba, to mecz Leicester – Manchester United. Lisy w tym sezonie grają mocno przeciętnie. 13 miejsce w tabeli? Byku i piękna kobieto… Arsenal jest 11 czaisz. Oczywiście z dystansem. Po 7 kolejkach znajdują się pomiędzy Wolves, a Crystal Palace. Bilans bramek 9:12. Przed przerwą na reprezentacje mierzyli się z CP. O czym warto wspomnieć? O tym, że wygrywając dwa do jaja po 45 minutach zakończyli mecz remisem. Dwa mecze wcześniej? Arena międzynarodowa i wyjazd do Warszawy, gdzie przegrali w LE z Legią jeden do zera. Trzy mecze wcześniej? Szalone starcie z Burnley, w którym Jamie Vardy strzelił 3 bramki, a mecz zakończył się bramkowym remisem 2:2. Oczywiście jeden przepiękny samobój z rzutu rożnego. Z pewnością nie jest to Leicester z roku 2016. Manchester United również. Chociaż w sezonie 16/17 po siedmiu kolejkach mieli 13 oczek na swoim koncie, a aktualnie mają jeden punkt więcej – 14. Ale nie ma co porównywać, paradoksalnie inne lata, inne nazwiska, inna ławka, ale zasady gry w piłkę te same. Pisałem to na początku sezonu i pozwolę sobie raz jeszcze powtórzyć. Moim zdaniem Manchester United w tym sezonie będzie bić się o mistrza. Czy się to sprawdzi? Ocenicie mnie po sezonie:) Uważam, że ostatnie trzy ligowe starcia Czerwonych Diabłów nie należą do udanych. Jeżeli chcesz się bić o najwyższe cele, musisz kosić. Kosić po kolei. Idąc chronologicznie w tył. Remis z Evertonem, przegrana z Aston Villa oraz wygrana z West Hamem. Ja wiem, że 3 punkty to 3 punkty i pod koniec sezonu nikt nie będzie o tym pamiętać, ale było to szalone spotkanie, w którym Mark Noble w 95 minucie spotkania nie strzelił wapna. Czy teraz się przełamią i wyrwą komplet oczek po kozackim występie? Zobaczymy. Moim zdaniem jest to mecz z serii HGW. Marzy mi się aby jedna i druga drużyna odpaliła, tak by zaprezentować nam futbol, w którym będzie wszystko. King Power Stadium, sobota, godzina 16:00
Trzeci i ostatni mecz, który weźmiemy pod lupę to niedzielne starcie Evertonu z West Hamem. The Toffees może w tym sezonie jeszcze nie mierzyli się z topką PL (prócz Man Utd), ale grają naprawdę solidną piłkę. 5 pozycja po 7 kolejkach sama nie przyszła. Ciekawostką jest fakt, iż w 3 spotkaniach jako pierwsi tracili bramkę, a potrafili wyjść z tego albo wygrani, albo z głową podniesioną w górze. Everton jako pierwszy tracił bramkę póki co z: Southampton (3:1), Burnley (3:1), Manchester United (1:1). Jak będzie z Młotami? Dobre pytanie. WHU w ten sezon weszli naprawdę dobrze. Wygrana z Newcastle na wyjeździe i 4 bramki na swoim koncie, wygrana z The Foxes u siebie również z zaliczką 4 bramek, albo później machina zaczęła delikatnie hamować. Remis z beznadziejnie grającym Crystal Palace i raz jeszcze remis, ale tym razem ze Świętymi. West Ham aktualnie melduje się na 9 pozycji z 11 punktami w kiermanie. Bilans bramek – 14:10. Jedna i druga ekipa lubi strzelać, to już widzieliśmy. Ale biorąc pod uwagę przerwę reprezentacyjną, może być różnie. Chociaż… może to ich jeszcze bardziej nakręci bo każdy stęsknił się za krajowym podwórkiem i najlepszą ligą świata? Moim zdaniem over 2.5 jest całkiem prawdopodobnym scenariuszem. Oczywiście bez zbędnego podgrzewania jak pizzy w piekarniku. Oby nie było jak w ostatnim starciu między tymi ekipami – 0:1