Kategorie
Premier League

Derby północnego Londynu, czytaj walka o wjazd do Ligi Mistrzów.

Derby piłkarskie zawsze rządziły się swoimi prawami. Jak dodamy do tego, że mowa o North London Derby to jedno jest pewne, nie będą to ćwiczenia. Jeżeli dorzucimy do tego fakt, że do końca sezonu dla tych drużyn pozostały 3 starcia w tym jedno w dzisiejszy, czwartkowy wieczór… no to przepraszam bardzo lepszego zaproszenia nie znajdziesz, nawet na wesele do kolegi w czerwcu. Oczy całej piłkarskiej Anglii będą zwrócone dzisiaj na Tottenham Hotspur Stadium. Arcyważny mecz dla Kanonierów, którzy nie mieli romansu z Champions League od 2016 roku, a przed dzisiejszym starciem utrzymują 4 pozycję w tabeli, mając 4 punkty przewagi nad lokalnym rywalem. Plan na dzisiaj jest prosty. Robota, obiad i odliczanie do godziny 20:45! A teraz zapraszam do lektury.

Dla kibiców Spurs jak i The Gunners ten mecz to coś więcej niż zwykłe starcie o punkty. Owszem, aktualna sytuacja w tabeli i czas, w którym rozgrywane są derby, dodaje tylko dodatkowej pikanterii co powoduje, że dzisiejsze danie w restauracji Premier League będzie smakować wybornie. Ale jakby te dwa filary futbolu na wyspach zajmowały środek tabeli, to dla lokalsów nic by się nie zmieniło. Derby to coś więcej. Po prostu. Ale wracając do tego co jest tu i teraz. Arsenal po 35 starciach melduje się na 4 pozycji. Napisałbym, że swojej ulubionej, ale od kiedy Mr Wenger opuścił Emirates Stadium, uważam że to co robił i z jakimi wynalazkami wąchał się na murawie, świadczyło tylko i wyłącznie o jego genialnym umyśle trenerskim, ale to tak nawiasem mówiąc oczywiście. Arsenal 4 miejsce, 35 punktów, bilans bramkowy 56:42. Tottenham 5 pozycja, 62 oczka w kieszeni, bilans bramek 60:40. Oba zespoły walczą o wejście do Champions League, z tym że goście są w bardziej korzystnej sytuacji. Dlaczego? To Koguty muszą gonić. Arsenal paradoksalnie ma ten zapas z tyłu głowy. W przypadku porażki dalej utrzyma się w pierwszej czwórce. Nie byłem, nie jestem i nie będę trenerem, ale uważam że Tottenham powinien zaatakować zespół Mikela Artety od pierwszej minuty. Do stracenia jest dużo, nie tylko 3 punkty. Po pierwsze walka o awans do CL, a po drugie przyszłość Antonio Conte, która w przypadku braku zameldowania się w Lidze Mistrzów, może być nieciekawa.

Biorąc pod uwagę, że mówimy o 4 punktowej przewadze Kanonierów, należy zwrócić uwagę na to, kto czeka na oba zespoły w maju. W przypadku Armatek mówimy tutaj o wyjeździe na St James’ Park 16 maja oraz ostatni mecz sezonu przed swoją publicznością z The Toffees 22/05. W przypadku Tottenhamu mówimy o domowym meczu 15 maja z Burnley i wyjeździe do Norwich. Z całym szacunkiem do Burnley i Norwich oczywiście, ale bez dwóch zdań łatwiejszą końcówkę sezonu, przynajmniej na papierze ma Antonio Conte. Arsenal – Everton? Myślę, że najlepszym komentarzem będą te pod postem, który jakiś czas temu zamieściłem na social mediach odnośnie dwóch biletów na ten mecz. Po prostu ich nie ma. Ostatni mecz sezonu z The Toffees przed swoją publicznością. Dodajmy do tego, że Everton walczy o utrzymanie w elicie. Fakt, że uzbierali już 36 oczek co daje im aktualnie 16 pozycję w tabeli, ale 18 Leeds ma tylko o 2 punkty mniej, także końcówka będzie lepsza niż w nowym Bondzie, słowo admina.

Przyznam szczerze, że na początku kwietnia Arsenal nie wyglądał na zespół, którego przydomek określany jest jako Armatki. Raczej popierdółki i mówmy to otwarcie. 3 porażki z rzędu – Crystal Palace, Brighton i Southampton – no źle to wyglądało Jasiu. Ale przychodzi szalony mecz z Chelsea, który rozgrywany był na Stamford Bridge i łapiesz się za głowę zadając sobie pytanie „jak to jest możliwe?” Po prostu. Z Arsenalem trochę jak z hormonami u płci pięknej. Nie ogarniesz tego. Po zwycięstwie na Stamford, przyszedł mecz z Manchesterem przed swoją publicznością i szybkie 3:1. Następnie derby Londynu WHU 1:2, aż dojdziemy do ostatniego meczu, czytaj czwartym zwycięstwie z rzędu i starciu z Leeds. I przychodzi taki moment, że po 3 porażkach z rzędu zespół odnosi zwycięstwa, a klub przedłuża kontrakt z trenerem do 2025 roku. Ale jeżeli oglądasz mecze i chociaż trochę je analizujesz, to widzisz ile serducha Mikel Arteta włożył w ten zespół i że powstaje tam naprawdę ciekawy projekt, który za parę lat może przypomnieć, dlaczego mają taki a nie inny przydomek. Atmosfera sprzyja kropka. Tottenham w tym sezonie potrafił ostatnio zremisować na Anfield 1:1. W tym roku wygrali na wyjeździe z The Citizens 2:3, to dlaczego mają nie wygrać z Arsenalem przed swoją publicznością? W ostatnich 3 starciach pomiędzy Spurs, a AFC padały następujące wyniki:

Arsenal 3:1 Tottenham
Tottenham 1:0 Arsenal
Arsenal 2:1 Tottenham

Nie szukałbym sensacji w tym meczu, ponieważ jej nie będzie. Arsenal jest na fali wznoszącej i walczy o to samo co Koguty. Spurs natomiast mają przewagę stadionu, który z pewnością ich poniesie. Mam nadzieję, że będą wślizgi pod linie, rogaliki sunące po murawie, cięta nóżka i przede wszystkim bramki. Jeżeli miałbym coś obstawić to myślę, że BTTS jest opcją pewną jak techno w trendzie. Tu już nie ma czasu na analizę, tu trzeba grać w piłkę i walczyć o swoje. A później TJMMNW, z dystansem oczywiście 🙂 Do usłyszenia o 20:45!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *