Kategorie
Lifestyle

Panie Lewandowski… chapeau bas!

Zostałem wywołany do tablicy przez Pana Roberta Lewandowskiego, a więc w skrócie postaram się przypalić jana jak w czasach licealnych na chemii. W szkole chemii nie kumałem, teraz zaczynam powoli obczajać o co chodzi w tych związkach i pierwiastkach chemicznych. Bo ten na linii kibic, a Pan Piłkarz Robert Lewandowski należy chyba do najmocniejszego układu z tablicy Mende… z tablicy PIŁKA NOŻNA. Parę słów przed dzisiejszym meczem z Augsburgiem, na który patrzeć będzie nawet – i tutaj posłużę się już znanym wszystkim klasykiem – nawet sąsiadka z trzeciego. Zapraszam do lektury!

Jak ktoś słusznie zauważył na fanpage’u „Admin podnieca się chyba bardziej całą sytuacją niż sam Lewandowski”. Powiem tak, nie wiem jak podnieca się Lewandowski, ale jeżeli miałbym odpowiedzieć tak albo nie, to odpowiem – AJAK BYKU!
Tu nie chodzi o gloryfikowanie dla zasady. Pisałem to wielokrotnie i pisać to będę dopóki dopóty futbolówka będzie przy nodze zawodnika Bayernu Monachium. Jesteśmy świadkami historii, która pisze się na naszych oczach. Historii, która będzie opowiadana przez następne tygodnie, miesiące, lata i dekady jak JWP. Jesteśmy świadkami historii, którą tworzy gość, który zaczynał od zera. Polak z naszego podwórka, który łamie bariery, rekordy i robi rzeczy nie z tej ziemi. Jesteśmy świadkami – w powtórzeniach nie ma przypadku, mam nadzieję, że chociaż trochę Cię nakręcą i uśmiechniesz się do ekranu tak jak teraz w tym momencie – historii, w której to obecny zawodnik zespołu z Monachium zrównuje się z poprzednim zawodnikiem, a dokładniej rekordem jeżeli chodzi o strzelone bramki w lidze. Robert Lewandowski w poprzedniej kolejce zrównał się ilością bramek z Gerdem Muellerem. Ma ich na koncie C Z T E R D Z I E Ś C I. Oczywiście, że wiem, że to wiesz. Ale przeczytaj na głos dwa zdania wcześniej niezależnie od miejsca, w którym się znajdujesz. Pan Piłkarz Robert Lewandowski strzelił w sezonie 40 bramek, a ma jeszcze przed sobą mecz z Augsburgiem. Ma w kieszonce 90 minut. Jeżeli je wykorzysta? Pobije rekord, a tego chyba chcielibyśmy wszyscy niezależnie od klubu, który kochasz.

Na czym polega fenomen Roberta Lewandowskiego? Nie potrafię jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie. Z jednej strony, patrząc stricte sportowo, z pewnością dieta, dbanie o siebie, znajomość swojego ciała, ciężka harówa. Z drugiej strony? Nie wiem, po prostu wychodzi i gra, nawet jak ta gra idzie topornie to i tak na tablicy widnieje nazwisko Lewandowski. Typ po prostu wychodzi i rozpierdala po kolei wszystko co stanie na drodze. Kolokwializm dla nadania kolorytu ciężkiej pracy na murawie, którą wykonuje Pan Piłkarz także luźna guma. Jest po prostu mentalnie wielki. Jest filarem futbolu w Europie i sam wielokrotnie podkreśla, że narzuca sobie kolejne wyzwania i cele i to jest piękne. Nie musi zmieniać otoczenia by bić się o najwyższe cele. Oczywiście zaraz tutaj znajdzie się paru takich, że gra w Bayernie, który jest walcem w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Coś w tym jest, nie zaprzeczę, ale nie grał w Barcelonie, Realu, Manchesterze czy Juventusie, więc to trochę rzucanie słów na wiatr. Gra w Bayernie i z tym Bayernem podbija Europę. Kropka.

Czy Roberta Lewandowskiego można nazwać gościem od rekordów? Myślę, że to pytanie retoryczne. Jeżeli wyrównał rekord Muellera rozgrywając przy tym mniejszą ilość meczów niż Gerd – no to o czymś to świadczy. Mueller w rozgrywkach 1971/72 potrzebował 32 meczów do strzelenia 40 bramek. Lewy po meczu z Freiburgiem rozegrał total 28 spotkań i również ma 4 dychy w kiermanie. Oczywiście futbol się zmienił przez intensywność, po taktykę, granie strefą itp. Itd., ale zasady są takie same. Szac. Po prostu człowiek rekord. Z ciekawostek dodam, że jest pierwszym piłkarzem, który strzelił bramkę w każdym dniu w tygodniu:)

Wracając do 40 bramek w sezonie – poniżej lista zawodników, którzy z lig TOP5 strzelili 40(+) bramek po II wojnie światowej w jednym sezonie

– Josip Skoblar

– Salif Keita

– Gerd Mueller

– Cristiano Ronaldo

– Messi

– Luis Suarez

– Robert Lewandowski

Zacne towarzystwo Panie Robercie, oj zacne. Ale do brzegu by nie przeginać z bajerą. Spotkałem się ze zdaniem, że mecz przeciwko Augsburgowi będzie cięższy niż pozostałe. Presja, presja, cały świat patrzy. Ok, zgodzę się, tak cały świat będzie patrzeć w sobotę na buty i głowę Lewandowskiego. Ale jak Rafael Nadal trzynaście razy łykał French Open to też patrzył na niego cały świat. Po tym się poznaje mistrza, ale myślę, że Robert doskonale o tym wie i żyje z tą presją nie od dzisiaj. Z resztą Pan Piłkarz tę presję kiwa, bo chłodna bania zawsze i wszędzie. Oczywiście, że to dwie różne dyscypliny – nie da się porównać sportu indywidualnego do drużynowego, ale myślę, że tłumaczyć tutaj więcej nie trzeba, chodzi o wizualizacje i ciężar nazwiska, które zna każdy na świecie. Takie mecze jak ten dzisiejszy z pewnością są pompowane przez armię PRowców i balonik jest już na stykówie – to normalne. Ale takie mecze jak ten dzisiejszy nie zdarzają się codziennie, jeżeli chodzi o wagę i skalę rekordu, który przez dekady był rzeczą abstrakcyjną.

Oczywiście droga, którą w tym sezonie przeszedł Lewandowski to był maraton. Były wzloty i upadki. Patrząc poprzez pryzmat ostatnich wydarzeń, przez które kibice na całym świecie wstrzymywali oddech – tak, nazwiskiem Lewandowski się żyje. Przez zdjęcie, które puścił niemiecki Bild i wcześniejsze zejście z treningu, po znaną wszystkim Andorę, która śniła się po nocach. To był maraton, który trwa do dziś. Maraton, nie sprint.

Każdy medal ma dwie strony. Drugą stroną jest as, którego nazwisko raczej każdy zna. Chodzi o wypowiedz Hamanna, którą pozwolicie że zacytuję, ponieważ będę chciał się tym posiłkować i jakoś do tego odnieść.


Dietmar Hamann:
„Moje słowa nie zostały przekręcone. Uważam, że gdyby Robert Lewandowski zdecydował się usiąść na ławce i nie podjął próby pobicia rekordu to byłoby to coś niesamowitego. W tych trudnych czasach, również dla piłki, pokazałby, że jest jeszcze miejsce na piękne gesty”.

„Sport to bicie rekordów i tak dalej, ale ten przypadek jest szczególny, bardzo szczególny. Nie rozpatrywałbym go na równi z innymi. Oczywiście, Lewandowski może wyjść na boisko w ostatniej kolejce i strzelić gola, albo dwa, a może nawet trzy. Jest do tego zdolny. W tym jednak przypadku, moim zdaniem, niestrzelenie żadnego byłoby ważniejsze niż choćby te trzy trafienia”

Nie chcę się nad tym rozwodzić jak swego czasu Abramowicz z Darią Żukową, ale Panie Hamann, weź Pan spróbuj wziąć rozbieg i tak spróbuj Pan pierdolnąć głową w słupek, ścianę, cokolwiek. Nie rozumiem takiego toku myślenia. Dobrze, że nie dzwonił Pan do króla Adama Małysza by ten 20 lat temu nie bił rekordów Pana Schmitta. Żenada, albo po polsku ból dupy, bo inaczej tego nazwać nie idzie. To jest sport Panie Hamann, a rekordy są po to by je łamać. A jeżeli chciałby Pan pięknych gestów w dzisiejszych czasach to wystarczy, że nie będzie Pan się bawić w eksperta bo trochę Panu nie idzie. Kropka.

Drugim asem jest trener Augsburga:
„Musimy zrobić wszystko, by uratować rekord Gerda Müllera. W młodości był moim idolem i dołożę wszelkich starań, by Lewandowski nie strzelił gola. Rozważam wpuszczenie piłkarza, który będzie za nim biegał po całym boisku.” – Markus Weinzierl

No tak, punkt widzenia zależy od miejsca siedzenia. Można zadać sobie pytanie „A CO MIAŁ POWIEDZIEĆ”. Niby tak, ale nie bawmy się jak dzieci, no nie skomentuje tego, po prostu żenada.

Ale te wszystkie wypowiedzi świadczą o jednym – o wielkości Roberta Lewandowskiego. O tym, że jest Piłkarzem przez duże „P”, jest maszyną, a tym którzy wytykają mu reklamy szamponu do włosów – proszę was, dla mnie to może nawet z tym szamponikiem w kiermanie wybiec na boisko. Lewandowski to marka. Marka, którą zna każdy… dosłownie. I wiecie co jest w tym wszystkim piękne? Że po wyrównaniu rekordu Muellera pierwsze co zrobił to oddał hołd legendzie, a następnie zaczął się cieszyć – ciary mam jak to pisze serio, słowo admina. Jest niesamowitym sportowcem i cieszę się, że mogę żyć w jego czasach, oglądać go na murawie czy przed telewizorem. To zaszczyt. Po prostu.

Robert Lewandowski sprawił, że mecz z Augsburgiem Rafała Gikiewicza, który moim zdaniem z pazurem, ale bardzo sympatycznie wypowiedział się w Kanale Sportowym na temat najbliższego starcia, będę oglądać jakbym oglądał finał mistrzostw świata. Od dechy do dechy. Chciałem napisać, że ze smartfonem w kieszonce, ale ktoś musi relacjonować emocje na wallu, wiadomo od lat.

Mam świadomość tego, że takiego drugiego już nie będzie. Takiego drugiego Roberta Lewandowskiego. Dlatego tak mocno żyję tym nazwiskiem i całą otoczką z tym związaną. No może będzie, oby! Ale nie za mojego życia, a kotem nie jestem.

Reasumując, Pan Piłkarz Robert Lewandowski to Mistrz. Po prostu. I życzę mu jak i nam wszystkim by pobił rekord i pokazał całemu światu jak w to się gra. A nawet jakby nie strzelił, to i tak dla mnie jest Mistrzem i przede wszystkim wzorem do naśladowania. Nie interesuje mnie prywatnie, bo nie znam Pana Piłkarza… ale patrząc na wypowiedzi, na instagramy które kłamią, ale nie w jego przypadku bo nic nikomu nie musi udowadniać, że go stać, patrząc na umiejętności i poprzeczkę, którą podnosi z roku na rok co raz to wyżej… na zachowanie na boisku, na szacunek jaki wypracował sobie w Bayernie, na wręcz tytanową pracę i serducho, które zostawił na murawie… nie pozostaje nic innego niż zdjąć czapki z głów, bo to jest scenariusz na film. Po prostu. Panie Lewandowski, chapeau bas.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *