Na temat wczorajszego meczu przeczytałeś już chyba wszystko. A jeżeli nie to z pewnością usłyszałeś… od kolegi na chacie, od kolegów w pubie, od przypadkowych gości na szludze podczas przerwy, od kolegi na trybunach Stadionu Śląskiego, włącznie z „ruską ku*wą”, która leciała na repeacie, od swoich wszystkich kolegów, którzy mimo trzydziestki na karku dalej wierzą w debiut w Ekstraklasie, od sąsiadki, sąsiada, wujka z wąsem, który przewidział skład i ustawienie i tak dalej i tak dalej… Samo życie, prawda? Tak jak wczoraj… Życie na trybunach jak i na murawie. Mamy to. Mamy Selekcjonera, przez duże „S”. Mamy Selekcjonera, który zdążył już podzielić jak i scalić całą sportową Polskę. Mamy gości, którzy nie są chłopcami z pierwszej łapanki i w końcu udowodnili na co ich stać tworząc kolektyw. Piszę w końcu, ponieważ mimo awansu dalej uważam, że parę ogniw nie dojeżdża, ale na głębszą analizę przyjdzie czas. Pozytywnie zazdroszczę wszystkim, którzy wczoraj wybrali się do Chorzowa na mecz i przeżyli coś, czego nie zapomną do końca życia. Nie owijajmy w bawełnę, takich emocji nie było od karnych na Euro 2016. Halo mobilki… wróć. Halo ZIP SKŁAD, WIDZIMY SIĘ W KATARZE !!!