O wczorajszym meczu przeczytaliście już chyba wszystko. Chociaż na dobrą sprawę tutaj nie ma potrzeby posiłkować się dodatkowymi materiałami. Kto był na meczu ten wie, że w Cardff działy się wielkie rzeczy. Kto oglądał mecz na przysłowiowej kanapie, również… Wielki Tydzień, wielkie rzeczy, wielki Wojciech Szczęsny. Panowie i Panie… odliczanie do czerwca czas, start!
Po pierwszych trzech kolejkach na Wyspach dzieje się więcej niż w 1649 odcinku „Na Wspólnej” kiedy to Maria obiecała kupić Ziębie nowy telewizor, serio. Manchester United wygrywa swoim podwórku z Liverpoolem, Leeds pokonuje The Blues 3:0, Brighton pakuje 2 bramki West Hamowi, a Arsenal z kompletem oczek siedzi na krzesełku, nóżka na nóżkę, fajeczka i okulary na nosie. Jakby tego było mało to Wolves, Everton, Liverpool oraz WHU i Leicester nie wygrali jeszcze spotkania w bieżącym sezonie. Mitrović ma więcej zdobytych bramek (3 trafienia po 3 meczach) niż podczas swojego poprzedniego romansu z Premier League… a mecz Newcastle z Manchesterem City to mocny kandydat do starcia sezonu. Przypominam, że za nami dopiero 270 minut na angielskim podwórku. Nie trzeba tutaj podkładać żadnych memów z tekstami, że zaraz się rozkręci. To jest Premier League, tutaj nie nadążysz – nie tylko na murawie!
Królowa jest tylko jedna.
„Jeśli żyłeś wtedy i widziałeś go w akcji to Maradona nie
Pele jest dla Ciebie królem piłkarzy. Czasy kiedy nie było kablówki w domach
Mehico 86 czarno białego telewizora”.
Nie wiem kto dla Ciebie jest królem piłkarzy, ale królowa jest tylko jedna. Premier
League. Przed nami jej trzecia odsłona. Kablówka już raczej w większości domów,
a jeżeli nie to telewizory z aplikacjami, które umilają nam sportowe weekendy.
Co czeka nas w najbliższej kolejce? Zapraszam do lektury!
Pierwsze koty za płoty.
Czasami najtrudniejszą rzeczą jest zacząć. W każdym aspekcie. Dla jednego będzie to zmiana nawyków żywieniowych, dla drugiego będzie to wejście w nowe towarzystwo, jeszcze inny będzie to przekładać na podpisanie listy obecności na siłowni, a ostatni będzie mówić pół roku o tym, że weźmie się za książki. To oczywiście wizualizacja sytuacji, z którymi z pewnością mieliśmy kiedyś w życiu styczność. Ale jest też inna kwestia. Dosyć ważna i chyba najważniejsza dla nas wszystkich, z przymrużeniem oka oczywiście. Wejście w Premier League. Za nami pierwsza odsłona angielskiej ekstraklasy, w której o pierwszym zaliczonym treningu czy przeczytanej książce może z pewnością mówić Arsenal, Fulham czy Bournemouth. Do przełożenia listy obecności ewidentnie doszło w ekipie Czerwonych Diabłów. Reszta? Raczej stabilnie, ale to już kwestia własnej interpretacji. Sobota godzina 13:30 i nic więcej dodawać nie trzeba. Przed nami II odsłona angielskiej ekstraklasy!
Premier League is back baby!
Panie i Panowie tutaj już nie ma czasu na ćwiczenia. Proszę o powstanie, broda do góry, pierś do przodu i wielkie, ale to wielkie brawa! Przed Państwem jedyna, niepowtarzalna, zdradliwa, a zarazem ukochana Premier League. Aby poczuć powagę sytuacji polecam przeczytać ten fragment od początku, ale na głos. Niezależnie od sytuacji, w której się znajdujesz. Przed nami sezon 2022/23! O człowieku… Premier League is back baby!
Polak w Barcelonie. Tutaj można by postawić kropkę i pójść zaparzyć herbatę. Wziąć ciasteczko, noga na nogę, patrzeć w dal i powiedzieć głośno – zrobił to. Przed okolicznikiem przydałby się jeszcze przymiotnik zaczynający się na literę „J” o zabarwieniu kolokwialnym. Oczywiście w tym przypadku rozpatrujemy to jako komplement. Zrobił to. Polak zagra na Camp Nou. Lewandowski jest już oficjalnie zawodnikiem Barcelony i spełnia marzenia większości dzieciaków na świecie. Nie wchodźmy w podziały i kolory koszulek przypisane do konkretnych klubów, chodzi tutaj o wizualizacje i skalę wydarzenia. Na naszych oczach pisze się historia. Historia z udziałem Roberta Lewandowskiego, którą myślę, że wielu z nas będzie opowiadać następnym pokoleniom. I to jest niesamowite.
Derby piłkarskie zawsze rządziły się swoimi prawami. Jak dodamy do tego, że mowa o North London Derby to jedno jest pewne, nie będą to ćwiczenia. Jeżeli dorzucimy do tego fakt, że do końca sezonu dla tych drużyn pozostały 3 starcia w tym jedno w dzisiejszy, czwartkowy wieczór… no to przepraszam bardzo lepszego zaproszenia nie znajdziesz, nawet na wesele do kolegi w czerwcu. Oczy całej piłkarskiej Anglii będą zwrócone dzisiaj na Tottenham Hotspur Stadium. Arcyważny mecz dla Kanonierów, którzy nie mieli romansu z Champions League od 2016 roku, a przed dzisiejszym starciem utrzymują 4 pozycję w tabeli, mając 4 punkty przewagi nad lokalnym rywalem. Plan na dzisiaj jest prosty. Robota, obiad i odliczanie do godziny 20:45! A teraz zapraszam do lektury.
Na temat wczorajszego meczu przeczytałeś już chyba wszystko. A jeżeli nie to z pewnością usłyszałeś… od kolegi na chacie, od kolegów w pubie, od przypadkowych gości na szludze podczas przerwy, od kolegi na trybunach Stadionu Śląskiego, włącznie z „ruską ku*wą”, która leciała na repeacie, od swoich wszystkich kolegów, którzy mimo trzydziestki na karku dalej wierzą w debiut w Ekstraklasie, od sąsiadki, sąsiada, wujka z wąsem, który przewidział skład i ustawienie i tak dalej i tak dalej… Samo życie, prawda? Tak jak wczoraj… Życie na trybunach jak i na murawie. Mamy to. Mamy Selekcjonera, przez duże „S”. Mamy Selekcjonera, który zdążył już podzielić jak i scalić całą sportową Polskę. Mamy gości, którzy nie są chłopcami z pierwszej łapanki i w końcu udowodnili na co ich stać tworząc kolektyw. Piszę w końcu, ponieważ mimo awansu dalej uważam, że parę ogniw nie dojeżdża, ale na głębszą analizę przyjdzie czas. Pozytywnie zazdroszczę wszystkim, którzy wczoraj wybrali się do Chorzowa na mecz i przeżyli coś, czego nie zapomną do końca życia. Nie owijajmy w bawełnę, takich emocji nie było od karnych na Euro 2016. Halo mobilki… wróć. Halo ZIP SKŁAD, WIDZIMY SIĘ W KATARZE !!!
Weekend bez klubów? Tak to możliwe, bo nikt tutaj nie mówi o baletach i pompowanych ustach jak pieniądze w Newcastle. Weekend z reprezentacją? To już za nami. Po zmaganiach naszych Orłów w meczach z San Marino i Albanią wiemy już chyba wszystko. Włącznie z tym, że według Franciszka Smudy kadrze Sousy brakuje stabilizacji. Ale wiemy jeszcze jedno, że przed nami ósma odsłona angielskiej ekstraklasy, a w niej ze stabilizacją problemu nie mają… no chyba, że mówimy o pulsie, bo tego nie ogarniesz podczas oglądania soczystych bramek i idealnie skrojonych rogalików. Zapraszam do lektury!